Podatki, podatki, podatki….ta sprawa elektryzowała od zawsze i była przedmiotem licznych debat. Wszystko jedno czy na skalę ogólnopolską czy tu, naszą lokalną. Prawie wszyscy uważają, że płacą za dużo. Właśnie na tym tle doszło do konfliktu interesów pomiędzy przedstawicielami firm transportowych i Radą Miasta z Burmistrzem na czele, jako tym który przedstawia projekt budżetowy. W wyniku niedomówień, braku woli porozumienia z kasy naszego miasta odpłynęło ok 70 tysięcy złotych co na stoczkowski budżet wydaje się kwotą niebagatelną. Jak do tego doszło?
Sprawa zaczęła się jeszcze w ubiegłym roku. W grudniu na III sesji Rady Miasta stanął punkt ustalenia wysokości podatków od środków transportowych na 2015 rok. Na sesję wybrali się przedstawiciele firm transportowych. Podczas dyskusji Radny Marcin Sentkiewicz zgłosił propozycję obniżenia podatków do wysokości takiej jaka obowiązuje w Gminie Łuków. Różnica jest bardzo duża bo za ten sam pojazd w Gminie Łuków płaci się 1566zł a w Stoczku już 2654 . Dodatkowo na ręce Przewodniczącego Rady Miasta Pana Krzysztofa Czuba, Grzegorz Olkowicz złożył pismo podpisane przez kilka firm transportowych z prośbą o obniżenie podatku, argumentując, że sytuacja w transporcie uległa pogorszeniu.
Przewodniczący, Sekretarz i Skarbnik Miasta utrzymywali, że są tą sprawą mocno zaskoczeni, i nie są w stanie w ten sposób zmienić budżetu aby wyjśc na przeciw prośbom transportowców. Chodzi o czas, bo tak duże zmiany wymagają obliczeń, muszą byc dyskutowane w komisjach a przedewszystkim musza być opublikowane na czas w Dzienniku Ustawowym.
Transportowcy jednak, jak powiedział Radny Wiśniewski postawili Radę Miasta pod murem. Jeden z nich Krzysztof Buczyński postawił sprawę jasno:
– „…jeśli nie zostaną obniżone stawki do wysokości takich jakie ma Gmina Łuków, przeniesiemy swoją działalność do innych gmin”
Ostatecznie Rada Miasta przyjęła uchwałę o obniżeniu podatków o 10% . Transportowcy wyszli z obrad, mówiąc jezykiem dyplomatycznym „mało zadowoleni”.
Sprawa jak się okazało nie zakończyła się na sesji, wręcz przeciwnie. Czterech właścicieli firm transportowych, nie rzuciło słów na wiatr i w czasie gdy trzeba było złożyć deklaracje podatkowe pozostawiło oświadczenia, że będą płacić podatki w innej gminie.
Szacuje się, że przez to działanie budżet miasta uszczuplił się o około 70 tysięcy. Tak znaczny ubytek w przychodach nie mógł przejść niezauważony przez włodarza Pana Burmistrza Ireneusza Szczepanika, który już po fakcie zaczął szukać możliwości przywrócenia transportowców do miasta, tylko nie droga rozmów a drogą administracyjną. Dodatkowo, być może przez przypadek na ważnych drogach miejskich stanęły znaki zakazu ruchu pojazdom powyżej 8 ton.
– zapytaj czy są na te znaki wyrobione plany!- mówi jeden z transportowców.
Sprawdzilismy, i wygląda na to, że znaki nie zostały postawione na złość transportowcom, bo sprawa byłą już omawiana wcześniej. Niemniej jednak niesmak pzostaje i wzajemna nieufność.
Na ostatniej sesji sprawa wróciła niczym bumerang. Głos zabrał Burmistrz, Przewodniczący i Skarbnik Miasta. Z wypowiadanych słów nie wynika, poczucie winy za utratę przychodów. Wręcz przeciwnie da się wyczuć pretensje do transportowców, że postapili niewłaściwie. W pewnym momencie Burmistrz nawet zapowiada działania administracyjne mające na celu sprwdzeniu faktycznego stanu rzeczy, czy raczej miejsca zamieszkania.
– od nowego roku nie ma obowiązku meldunkowego, Pani Książek nie uważała na szkoleniach- sarkastycznie powiedział jeden z właścicieli firmy transportowej.
Ta wypowiedź a także wypowiedzi najważniejszych osób w mieście nie napawają optymizmem. Zresztą każdy może sobie wyrobić sam zdanie słuchając nagrania z ostatniej sesji Rady Miasta:
Komu nie starczy cierpliwości do słuchania, to uprzedzimy, że tak naprawdę najciekawsza jest konkluzja na koniec Adama Bieńka który bez pardonu stwierdza:
-„oszukujecie i koniec”
W tym konflikcie każdy ma swoje racje, bo z jednej strony jest troska o finanse miasta a z drugiej interes przedsiębiorstwa. Nam się wydaje, że zwyczajnie zabrakło chęci rozmowy i porozumienia. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby zaprosić przedsiębiorców do „okrągłego stołu” i ustalić dalsze działania. Wola rozmowy i współpracy powinna leżec po stronie Burmistrza, jego obowiązkiem było szukanie pola do porozumienia. Powinno się tak zdarzyć, nawet jeśli o pewnych rzeczach, jak sam mówi, „dowiedział się drogą pantoflową”.
Smutna konkluzja dla wszystkich stron jest taka, że za 70 tysięcy można zbudowac np plac zabaw dla dzieci, a tak dzieci bawią się ale w Gminie Łuków….
Masz informacje dla nas? pisz: redakcja@nadswidrem.pl
PS.
Nasz artykuł o mobbingu w MZGK odbił się szerokim echem, dodatkowo spotykamy sie z licznymmi pytaniami na ten temat. Zaniepokojony dzwonił również Burmistrz. Mamy dodatkowe informacje w tej bulwersującej sprawie, o wszystkim będziemy tu u nas pisać.
co do znaków ograniczenia tonażowego to stawiał je kompletny debil. Wyobraźmy sobie że jedzie ciężarówka od Siedlec i przy kiosku skręca na Garwolin i 50m za skrzyżowaniem widzi znak 8t. Co w takiej sytuacji ma zrobić kierowca? cofać? DEBILIZM